Zamawiam spodnie w sklepie internetowym. Po krótkim czasie zmieniam zdanie, już ich nie chcę.
Jestem czymś zajęta, więc nie mam chwili, by poinformować sklep o zmianie
decyzji. Szybko dostaję maila z pytaniem czy wpłata będzie dokonana.
Przepraszam i informuję, że muszę zrezygnować z zamówienia. Po chwili dostaję
odpowiedź: mam następnym razem nie zamawiać, jeśli nie jestem zdecydowana
(sklep odbiera mi prawo do zmiany decyzji!). Odpisuję grzecznie, że „w dobrej
wierze polecam w trochę ładniejszy sposób odpisywać klientom, aby nie poczuli
się urażeni”. W odpowiedzi dostaję maila o tym, że nie doczytałam regulaminu,
bo gdybym to zrobiła to bym się inaczej zachowała oraz, że tak mi ciężko jest napisać
maila (nie cytuję wiadomości, ale zapewniam, że składnia leżała i kwiczała, w
środku zdania postawiona kropka i rozpoczęte nowe zdanie, totalny chaos!).
Regulamin przeczytałam, dlatego też zdawałam sobie sprawę z tego, że powinnam
napisać, ale nie zdążyłam. Informuję o tym w mailu. Dodaję również: „Radzę też
popracować nad gramatyką i stylem zdań, bo nie budzi zaufania”. W wiadomości
zwrotnej dowiaduję się, że może u mnie nie budzi, a także, że należy szanować
pracę innych. Odpisuję „I przede wszystkim szanować klienta, prowadząc
jakąkolwiek działalność. Radzę wziąć sobie do serca powiedzenie klient nasz pan". Odpowiedzi nie
otrzymuję. Zgaduję, że moje „złote rady” nie zostaną wzięte pod uwagę przez
osobę, z którą mailowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz