Niedawno razem z Kuba wybraliśmy się do Rosji, a dokładnie do St.
Petersburga.
Wyruszyliśmy z Helsinek promem w godzinach wieczornych. Na statku
zrobiliśmy spore zakupy. Ceny alkoholu i papierosów były tak niskie, że nie
mogliśmy w to uwierzyć. Wiem, że Finlandia jest drogim krajem, ale nie
sądziłam, że mogą być aż tak duże różnice w cenach. Przykładowo, w Finlandii za
paczkę papierosów trzeba zapłacić ok.4-5e. Na promie karton papierosów
kosztował 16e. Absurd! Ceny alkoholu również były przyjazne, więc wieczór
spędziliśmy w wyjątkowo dobrych humorach.
Podczas podróży, przez pewien czas siedzieliśmy w bardzo dziwnej restauracji. Na ścianach namalowane były króliki. W różnych miejscach były także umieszczone króliki pluszowe. Nie wyglądały przyjaźnie! Wywoływały u mnie lekkie przerażenie.
Po pewnym czasie, spędzonym w
towarzystwie tych dziwnych stworzeń, postanowiłam wyjść się przewietrzyć.
Spotkałam kilka dziewczyn rozmawiających po angielsku. A że byłam już po winku,
to zaczęłam rozmowę z jedną z nich, chwaląc spodnie, które miała na sobie.
Chwilę rozmawiałyśmy na ich temat. Powiedziałam jej, że w moim kraju są bardzo
modne. Zapytała wtedy skąd jestem. Gdy odpowiedziałam, zaczęła się śmiać i
zapytała po polsku „a skąd dokładnie?” Okazało się, że była to Polka, która
jest w Szwecji na Erasmusie. Był to dość zabawny zbieg okoliczności.
Do St. Petersburga dotarliśmy nad
ranem. Muszę przyznać, że miasto jest wyjątkowo ładne (choć będę się upierać,
że Sztokholm jest ładniejszy). Na każdym
kroku można było zobaczyć ciekawe budynki, ale oczywiście największe wrażenie
na zrobiły na mnie kolorowe cerkwie.
Prawdą jest, że na rosyjskich
ulicach widać różnicę w poziomie życia mieszkających tam ludzi. Obok małych
straganów z napojami, za którymi stoją starsze panie o zniszczonych twarzach, przejeżdżają eleganckie, drogie samochody. Auta
prowadzą zatrudnieni kierowcy, a na tylnych miejscach siedzą dobrze ubrani,
bogaci biznesmeni. Ten widok był dla mnie dość dziwny. Miałam wrażenie, że ci
zamożni ludzie mają ogromną potrzebę manifestowania swojego bogactwa. A ja,
osobiście, bardzo tego nie lubię.
Spacerując po mieście, niejednokrotnie mieliśmy okazję zobaczyć samochody policyjne. Co tu dużo mówić, przy nowoczesnych i drogich autach biznesmenów, radiowozy prezentują się co najmniej żałośnie.
Nasz spacer trwał kilka godzin. Co jakiś czas kupowaliśmy
coś do picia w napotkanych straganach. Przy jednym z nich Kuba przez przypadek
odszedł z butelką, za którą nie zapłacił. Starsza pani krzyknęła za nim: „Mały
człowiek!” Słysząc to, wybuchnęliśmy śmiechem (dla tych co nie wiedzą, Kuba ma
prawie 2 metry
wzrostu!).
Około godziny
17 wróciliśmy na statek. Droga powrotna nie mogła obyć się bez przygód. Kiedy
dopłynęliśmy do Helsinek, sprawdzono nam paszporty i skierowaliśmy się do
wyjścia. Niestety, Kuba został zaproszony na kontrolę bagażu. Maksymalna ilość
alkoholu jaką można było przywieźć to 1 litr wódki na osobę (lub większą ilość
słabszego alkoholu) i 1 karton papierosów… Naprawdę trudno kupić tak małą ilość,
skoro ceny są tak atrakcyjne. A przynajmniej nam nie udało się do tego
dostosować. Najadłam się sporo stresu czekając, aż torba Kuby zostanie
skontrolowana. Na szczęście udało się! Celnicy byli bardzo wyrozumiali.