poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!


Mówi się, że jaka Wigilia, taki cały rok. Warto więc postarać się, aby dzień ten spędzić w miłej atmosferze. Nie jest to proste, zwłaszcza podczas gorączkowych przygotowań do wigilijnej kolacji. Mimo to, że jest to tylko oklepane powiedzenie, to nie zaszkodzi zrobić wszystkiego, co w naszej mocy, aby nie pokłócić się z bliskimi i sprawić, aby ten świąteczny dzień był wyjątkowy.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wszystkim moim bliskim, przyjaciołom, znajomym, czytelnikom, dużo zdrowia, radości, miłości, jak najmniej zmartwień oraz spełnienia marzeń. Mam nadzieję, że spędzicie święta w rodzinnej atmosferze, a Sylwestra na wspaniałej zabawie.
Życzę Wam też powodzenia w wypełnianiu noworocznych postanowień. Ja postaram się w przyszłym roku częściej pisać na blogu ;)

Wesołych Świąt!

sobota, 27 października 2012

Konferencja "Like us, TOO!! Obecność firm w social media: prowadzone działania i ich konsekwencje"


Parę dni temu miałam okazję uczestniczyć w konferencji "Like us, TOO!! Obecność firm w social media: prowadzone działania i ich konsekwencje", która odbyła się na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wybrałam się tam ze względu na zainteresowanie tematem. Do tej pory brałam udział w konferencjach, których temat mnie kompletnie nie interesował, ale można było dzięki temu legalnie uniknąć uczestnictwa w obowiązkowych zajęciach na uczelni. Tym razem było inaczej. Pierwszy raz wybrałam się na takie spotkanie zupełnie z własnej woli (mimo, że trzeba było wstać o 10 rano, choć zajęcia miałam na 16!) i nie zawiodłam się. Poszłam na konferencję z myślą, że nie uda mi się wysiedzieć do końca i priorytetem okaże się jednak powrót do mieszkania w celu zjedzenia obiadu. Ale jednak zostałam do końca, bo było naprawdę ciekawie.

Na konferencji wystąpiło kilka osób. Każda z nich podejmowała inny temat, związany z social media. Nie da się ukryć, że „gwiazdą wieczoru” (za dnia!) był Łukasz Jakóbiak. To młody facet prowadzący na YouTubie talk show, podczas którego przeprowadza wywiady ze znanymi osobami. Program nagrywany jest w jego kawalerce (naprawdę tam mieszka), stąd też nazwa „20m² Łukasza”(http://www.youtube.com/user/20m2Lukasza). Przyznam szczerze, że dopiero po uczestnictwie w konferencji dowiedziałam się, kim jest Łukasz i czym się zajmuje. Nie ma to jednak znaczenia. Istotne jest to, jak bardzo zaciekawiła mnie jego historia. Łukasz szukał pracy, wiec postanowił wywiesić przed jedną z firm swoje ogromne CV, co poskutkowało setkami telefonów od potencjalnych pracodawców (nawet z Tesco!). Później wpadł na pomysł stworzenia swojego programu telewizyjnego, bo jak podkreślał, zawsze ciągnęło go do telewizji. Wymyślił swój program. Znalazł numer telefonu do Jacykowa i po prostu zadzwonił. Znany stylista bez problemu zgodził się na nagranie. A więc pierwsze koty za płoty! Później Łukasz spotkał przypadkiem Izę Kunę, którą uprosił o spotkanie. Tu również nie było problemu. I tak zaczęła się jego kariera. Dziś niektóre gwiazdy same wychodzą z propozycją nagrania z nimi wywiadu. To wszystko pozuje, że oklepane powiedzenia „chcieć to móc” naprawdę mają sens. Wystarczy wierzyć w swoje marzenia i je realizować. Samo nic nie przyjdzie! Ale jeśli postaramy się, nie będziemy się zniechęcać, to możemy naprawdę wiele osiągnąć. Łukasz jest tego doskonałym przykładem. Jestem pewna, że takich przykładów jest znacznie więcej. Ale przyznam, że słuchając jego historii „na żywo” tym bardziej w to uwierzyłam i bardzo chciałabym mieć tyle odwagi i wytrwałości, aby dążyć do celu.

Duże wrażenie zrobił na mnie również Michał Sadowski z Brand24 (pewnie wiele osób kojarzy teledysk pt. ”Internety robię”: http://www.youtube.com/watch?v=TS_r4Xv7N_8). Tak naprawdę to nie tematyka jego wykładu mnie najbardziej zainteresowała. Odebrałam go jako ciepłego, dobrego człowieka. A to w ludziach cenię najbardziej i właśnie tym strasznie mi zaimponował.

Co do chłopaków z „Lekko Stronniczy” bez wątpienia zakochałam się w ich luźnym podejściu do wszystkiego. Kompletnie rozbroiła mnie ich prezentacja, która nie zawierała żadnych obrazków, zdjęć, wykresów itd ., jak było to w przypadku prezentacji ich poprzedników. Składała się z pojedynczych zdań na slajdach bez żadnych urozmaiceń. To się nazywa oryginalność!

poniedziałek, 15 października 2012

Cóż to były za emocje!


Przyznam szczerze, że w ostatnim czasie w ogóle nie interesowałam się tym, co dzieje się na świecie. Ograniczałam się jedynie to przejrzenia „rozrywkowych” informacji na WP, które nierzadko mijają się z prawdą lub poruszają niekoniecznie najważniejsze tematy. Facebook nie dał mi jednak zapomnieć o tak ważnym wydarzeniu, jak wczorajszy skok ze stratosfery.

Włączyłam TVN24, bo nie wypadało tego nie zobaczyć, jednak nie szczególnie mnie to interesowało. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Wystarczyło kilka sekund, podczas których Felix zbyt długo nie odpowiadał na pytanie Kittingera, abym poczuła, że serce staje mi w gardle. Nie sądziłam, że to wydarzenie dostarczy mi tyle emocji. Byłam bardziej przerażona, niż zaciekawiona finałem całej sytuacji. Moment kiedy Felix był już gotowy do skoku był dla mnie tak stresujący, jakbym sama była na jego miejscu. Zaciśnięte gardło, niepokój w żołądku. Nie rozumiałam wręcz swoich reakcji, nie sądziłam, że mogę tak bardzo wczuć się w czyjąś sytuację, aby aż tak ją przeżywać. Ale dzięki temu, wiem jedno. Nigdy w życiu nie zdecydowałabym się na tak odważny krok.

Podziwiam odwagę skoczka i myślę, że kiedy znowu w telewizji pojawi się relacja z podobnego wydarzenia, będę ją śledzić z zapartym tchem.

poniedziałek, 24 września 2012

To już nie nasze miejscówki


Wszyscy powoli się starzejemy. Nawet nie tak powoli. Ciągle mam wrażenie, że rok trwa dziś krócej niż jakiś czas temu, chociaż nadal ma tyle samo dni.

Szczególnie wyraźnie widzę szybko biegnący czas, kiedy pojawiam się w mieście, gdzie się urodziłam. Kiedyś spacerując tam po ulicach, zwłaszcza po południu lub w okresie wakacyjnym, można było natknąć się na dziesiątki znajomych. Zawsze można było zamienić z kimś parę zdań lub dołączyć do grupki osób i spędzić z nimi wieczór.

Minęło parę lat, część osób założyło już rodziny, inni wyjechali za granicę, a pozostali po prostu spędzają większość czasu w domu. Szlajanie się po ulicach przestało być już ulubioną rozrywką znacznej części mojego pokolenia.

Spacerując ulicami widzę wielu młodych ludzi, których kompletnie nie kojarzę. Nie wiem ile mają lat. Piętnaście? Może szesnaście? Przez chwilę wydaje mi się, że są niewiele ode mnie młodsi, ale po chwili uświadamiam sobie ile mam lat (kiedy ktoś mnie o to pyta, z reguły muszę się zastanowić). Kiedy ja kończyłam podstawówkę, oni, być może, dopiero ją zaczynali. Te dzieciaki dzisiaj przejmują nasze miejscówki, na których przesiadywaliśmy godzinami, piliśmy piwo i paliliśmy fajki. Dzisiaj one robią dokładnie to, co my parę lat temu. 

Nie mogę uwierzyć w to, że te miejscówki to już nie jest miejsce dla nas. My teraz myślimy o życiu, przyszłości, a nie o tym, żeby dzień w dzień przesiadywać na krawężniku. Zwyczajnie z tego wyrośliśmy. Był na to czas, który już nie wróci.

niedziela, 9 września 2012

Nie daj się oszukać


Profile typu „Pierwsze 5000 osób zgarnia …” mnożą się na potęgę, a wraz z nimi osoby, które uparcie wierzą, że dostaną coś za darmo. A wystarczy przecież tylko przez chwilę się zastanowić, przejrzeć daną stronę, aby upewnić się, że to zwykłe oszustwo. Najprostszy i najtańszy chwyt marketingowy, umożliwiający późniejsze sprzedanie profilu jakiejś firmie, która dzięki temu ma na starcie już kilka tysięcy „lajków”. Nie warto się na to nabierać. Która firma zdecyduje się na rozdanie kilku tysięcy gadżetów za darmo? Znane firmy organizują na swoich profilach konkursy, ale nie nagradzają tak dużej liczby osób.

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Facebookiem pewnie sama się na coś takiego nabrałam, ale teraz jest to tak powszechne, że trochę wstyd w to wierzyć. Chyba jednak chęć posiadania u niektórych zwycięża w walce ze zdrowym rozsądkiem.

Jeśli rzeczywiście chcemy dostać coś za darmo, to szukajmy takich możliwości na oficjalnych profilach znanych firm czy producentów, prowadzonych od dawna i na bieżąco aktualizowanych.

Nie bądźmy łatwym łupem dla cwaniaków.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Szanujmy naszych bohaterów!


Brak mi słów. Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to bardzo ważne wydarzenie w naszym kraju. Niestety, nie wszyscy potrafią to uszanować. Jak można wykrzykiwać idiotyczne hasła i gwizdać w trakcie takiego wydarzenia? Biorą w nim udział ludzie, którzy poświecili swoją młodość na walkę o wolną Polskę. Wiele osób zginęło. Czy naprawdę są osoby, które uważają, że ktoś taki nie zasługuje na odrobinę szacunku?

Wypowiedz jednego z uczestników powstania wywołała u mnie naprawdę silne emocje. Jak musi się czuć człowiek, który ryzykował swoje życie dla kraju, gdzie młodzi ludzie nie potrafią tego docenić? Nie mamy pojęcia, co czuły osoby, biorące udział w powstaniu. My żyjemy w wolnej Polsce. Narzekamy na brak pracy, na polityków, ale czy wolelibyśmy żyć w czasach, kiedy o wolność trzeba było walczyć? Czy mielibyśmy tyle odwagi, żeby ryzykować własne życie i zdrowie? Szczerze w to wątpię.

Jestem przerażona tym, co reprezentuje dziś część młodego społeczeństwa w naszym kraju. Brak szacunku dla jakichkolwiek wartości. Nie wiem skąd się to bierze. Czy to wina wychowania? Wydaje mi się, że nie. W moim domu nigdy nie rozmawiało się na takie tematy, nikt nie musiał mnie uczyć szacunku do bohaterów narodowych. To dla mnie całkowicie naturalne. Fakt, na co dzień nie myślę o osobach, które walczyły o nasz kraj. Ale może powinnam każdego dnia doceniać, że mogę swobodnie wypowiadać swoje zdanie, tak jak robię to tutaj. To przecież właśnie dzięki takim osobom możemy dziś żyć, tak jak chcemy. Docenienie tego jest wręcz naszym obowiązkiem.

czwartek, 19 lipca 2012

Nowoczesny patriotyzm


Zawsze uważałam się za patriotkę. Uparcie wierzyłam, że nigdy nie zamieszkam za granicą. Prawdopodobnie było to idealistyczne i dziecięce podejście do życia. Zderzenie z „dorosłą” rzeczywistością zweryfikowało moje poglądy na temat niektórych spraw. Nie odrzucam już definitywnie mieszkania za granicą, choć, jeżeli nie byłoby to konieczne, to wolałabym zostać w Polsce. Jeśli zamieszkam znów poza naszym krajem, to na pewno z myślą, że wkrótce tu wrócę. I tu rodzi się moje pytanie. Czy decydując się na mieszkanie za granicą automatycznie przestaję być patriotką? Jeżeli mój kraj nie daje mi możliwości rozwoju ani zarobku, to szukając tego gdzie indziej „zdradzam” własny kraj? Do kogo mam mieć pretensje o to, że muszę żyć w związku na odległość? Nie wspominam już o rozbitych z tego samego powodu rodzinach, dzieciach, wychowujących się bez ojców. Trudno być w takiej sytuacji patriotą. Chociaż, podobno, prawdziwy patriota powinien być ze swoim krajem na dobre i na złe.


Przepraszam Was za to zdjęcie, ale nie znalazłam nic bardziej pasującego do tematu ;)   (2010)


Co właściwie oznacza dziś bycie patriotą? W trakcie wojny, bez wątpienia można było nim nazwać każdego, walczącego w obronie ojczyzny, ale kim jest patriota w dzisiejszym rozumieniu tego słowa? Czy to ten, który pomimo wszystko mieszka w Polsce i nie myśli o wyjeździe, choć wcale nie jest mu lekko? A może ten, który wyjeżdża do pracy i po jakimś czasie wraca do ukochanej ojczyzny, gdyż zarobił już na własne mieszkanie? Czy może patriotą nazwiemy tego, który wyjechał, a zarobione pieniądze inwestuje w Polsce, np. zakładając firmę, która będzie zatrudniać wielu rodaków? Czy można w ogóle w taki sposób definiować patriotyzm?

środa, 27 czerwca 2012

Nie rozumiem

Nie rozumiem, dlaczego ludzie potrafią być wobec siebie tacy złośliwy. Mam tu na myśli, przede wszystkim, szkodzenie innym i to bez wyraźnego celu. Po prostu, żeby komuś było gorzej. Podobno takie podejście jest typowo polskie. Może coś w tym jest, ale jestem przekonana, że osoby innej narodowości również potrafią takie być, choć może nie zdarza się to tak często jak u nas. Ta zazdrość o to, co mają inni. No tak, dużo łatwiej jest kogoś czegoś pozbawić, niż samemu na to zapracować. Tylko jaki jest w tym cel? Naprawdę takie osoby czują się z tym lepiej, kiedy komuś zaszkodziły? Ani trochę wyrzutów sumienia, tylko satysfakcja? Nie rozumiem. Mam nadzieję, że spotkam takich ludzi na swojej drodze jak najmniej!

Nie rozumiem też ślepego podążania za modą. Przerażają mnie, zarówno dziewczyny jak i chłopaki, którzy kupują wszystko co modne. A potem mijam kogoś takiego na ulicy i zastanawiam się, czy oby na pewno widział się w lustrze. Niektórzy tak strasznie szpecą się takim podejściem, ale wyznają chyba zasadę, że jak coś jest modne, to będzie dobrze wyglądać. O rany, co za straszna pomyłka!

Nie rozumiem samouwielbienia. A co mam na myśli? Wrzucanie setek swoich zdjęć na Facebooka. Tak, ja mam sporo zdjęć na profilu, ale nie chodzi mi głównie o ich ilość. Mam na myśli fotografie przedstawiające piękne ujęcia, w pięknych ubraniach, w pięknych pozach. Litości. Oczywiście, nie ma mowy, żeby wrzucić fotografię, na której nie wygląda się idealnie! Tylko taką, pod którą pojawią się dziesiątki lajków i komentarzy. Coraz częściej nie tylko dziewczyny popadają w samouwielbienie i to robi się jeszcze bardziej przerażające.

Nie rozumiem chwalenia się ilością wypitego alkoholu, cotygodniowym kacem, bólem głowy po melanżu i obietnicami pod tytułem „więcej nie piję”. Ale ten punkt pozostawię bez komentarza, bo tego komentować po prostu nie trzeba.

niedziela, 17 czerwca 2012

Dziękujemy!


Nie da się nie skomentować ostatniego meczu Polaków na Euro. Tylko od czego zacząć? Od komentarza do gry czy reakcji kibiców?

Ok, zacznę spokojnie od samej gry naszych reprezentantów. Fakt, nie poszło tym razem. Początek był bardzo dobry, ale zabrakło skuteczności. Ale co się później stało, to sama nie wiem. Pogubiliśmy się? Osłabliśmy? Moim bohaterem meczu był Tytoń. I nie ma dla mnie znaczenia, że wpuścił bramkę. To co pokazał było na najwyższym poziomie! Wydaje mi się, że obrona też radziła sobie całkiem nieźle, ale atak w drugiej połowie niestety stanowczo za słaby. Ale nie ma na co narzekać. W końcu graliśmy mecz nie tylko o honor, tak jak to często bywało. Od tego meczu zależało wszystko, a zapracowaliśmy na to dwoma poprzednimi meczami. I za to dziękujemy wszystkim piłkarzom naraz i każdemu z osobna! A przede wszystkim dziękujemy Robertowi za bramkę z Grecją i Kubie za bramkę z Rosją. I oczywiście Tytoniowi za obronę karnego!

A teraz do naszych drogich kibiców … „dumni po zwycięstwie wierni po porażce” to nie jest pusty frazes!!! Wyzywanie naszych piłkarzy jest żałosne, poniżej jakiegokolwiek poziomu. Jeśli potraficie być kibicami tylko wtedy, kiedy wygrywamy, to nie zasługujecie na miano kibiców. Właściwie nie powinnam tego nawet komentować, ale nie potrafię. Ręce mi opadły, kiedy zobaczyłam niektóre komentarze po meczu. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień i każdy może odczuwać stres, a co dopiero reprezentanci Polski, którzy grają w tak ważnym meczu. A na pewno nie gra im się lepiej ze świadomością, że kiedy przegrają usłyszą tyle wyzwisk.

Serdecznie pozdrawiam prawdziwych kibiców!

piątek, 8 czerwca 2012

Krótki komentarz do meczu Polska-Grecja


Od razu informuję, że nie znam się na piłce. Ale ostatnio, dzięki Kubie, zainteresowałam się tym sportem. I dziś, oczywiście, mocno kibicowałam naszym. Obstawiałam wynik 2:1,ewentualnie 1:0 dla Polski.

Nie ma wątpliwości, że do nas należała pierwsza połowa. Chyba wszyscy byli przekonani, że Lewandowski zdobędzie dla nas gola. Ale czy tylko jednego? Ja liczyłam na więcej. Chociaż i tak był dla mnie najlepszym zawodnikiem meczu. Niestety, Kuby Błaszczykowskiego prawie nie było widać na boisku.

Czerwona kartka dla Szczęsnego załamała wszystkich, również reprezentantów Polski. W drugiej połowie graliśmy dużo słabiej. Ale Tytoń pokazał klasę, zwłaszcza, że komentatorzy przygotowywali nas do porażki, podkreślając, że nie jest rozgrzany. Obrona karnego w takim momencie!!! Najlepiej !!! I radość Szczęsnego !!!

Pytanie tylko, dlaczego Smuda tak długo czekał ze zmianami?

Ogólnie uważam, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Niestety, nasz bramkarz z Arsenalu nie zagra w następnym meczu. Chociaż po tym, co pokazał Tytoń, może to nam wyjść na dobre.

A jak wasze wrażenia po meczu?

środa, 30 maja 2012

Promem do St. Petersburga


Niedawno razem z Kuba wybraliśmy się do Rosji, a dokładnie do St. Petersburga.
Wyruszyliśmy z Helsinek promem w godzinach wieczornych. Na statku zrobiliśmy spore zakupy. Ceny alkoholu i papierosów były tak niskie, że nie mogliśmy w to uwierzyć. Wiem, że Finlandia jest drogim krajem, ale nie sądziłam, że mogą być aż tak duże różnice w cenach. Przykładowo, w Finlandii za paczkę papierosów trzeba zapłacić ok.4-5e. Na promie karton papierosów kosztował 16e. Absurd! Ceny alkoholu również były przyjazne, więc wieczór spędziliśmy w wyjątkowo dobrych humorach.


Podczas podróży, przez pewien czas siedzieliśmy w bardzo dziwnej restauracji. Na ścianach namalowane były króliki. W różnych miejscach były także umieszczone króliki pluszowe. Nie wyglądały przyjaźnie! Wywoływały u mnie lekkie przerażenie.


Po pewnym czasie, spędzonym w towarzystwie tych dziwnych stworzeń, postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Spotkałam kilka dziewczyn rozmawiających po angielsku. A że byłam już po winku, to zaczęłam rozmowę z jedną z nich, chwaląc spodnie, które miała na sobie. Chwilę rozmawiałyśmy na ich temat. Powiedziałam jej, że w moim kraju są bardzo modne. Zapytała wtedy skąd jestem. Gdy odpowiedziałam, zaczęła się śmiać i zapytała po polsku „a skąd dokładnie?” Okazało się, że była to Polka, która jest w Szwecji na Erasmusie. Był to dość zabawny zbieg okoliczności.

Do St. Petersburga dotarliśmy nad ranem. Muszę przyznać, że miasto jest wyjątkowo ładne (choć będę się upierać, że Sztokholm jest ładniejszy). Na  każdym kroku można było zobaczyć ciekawe budynki, ale oczywiście największe wrażenie na zrobiły na mnie kolorowe cerkwie.


Prawdą jest, że na rosyjskich ulicach widać różnicę w poziomie życia mieszkających tam ludzi. Obok małych
straganów z napojami, za którymi stoją starsze panie o zniszczonych twarzach, przejeżdżają eleganckie, drogie samochody. Auta prowadzą zatrudnieni kierowcy, a na tylnych miejscach siedzą dobrze ubrani, bogaci biznesmeni. Ten widok był dla mnie dość dziwny. Miałam wrażenie, że ci zamożni ludzie mają ogromną potrzebę manifestowania swojego bogactwa. A ja, osobiście, bardzo tego nie lubię.

Spacerując po mieście, niejednokrotnie mieliśmy okazję zobaczyć samochody policyjne. Co tu dużo mówić, przy nowoczesnych i drogich autach biznesmenów, radiowozy prezentują się co najmniej żałośnie.



Nasz spacer trwał kilka godzin. Co jakiś czas kupowaliśmy coś do picia w napotkanych straganach. Przy jednym z nich Kuba przez przypadek odszedł z butelką, za którą nie zapłacił. Starsza pani krzyknęła za nim: „Mały człowiek!” Słysząc to, wybuchnęliśmy śmiechem (dla tych co nie wiedzą, Kuba ma prawie 2 metry wzrostu!).

Około godziny 17 wróciliśmy na statek. Droga powrotna nie mogła obyć się bez przygód. Kiedy dopłynęliśmy do Helsinek, sprawdzono nam paszporty i skierowaliśmy się do wyjścia. Niestety, Kuba został zaproszony na kontrolę bagażu. Maksymalna ilość alkoholu jaką można było przywieźć to 1 litr wódki na osobę (lub większą ilość słabszego alkoholu) i 1 karton papierosów… Naprawdę trudno kupić tak małą ilość, skoro ceny są tak atrakcyjne. A przynajmniej nam nie udało się do tego dostosować. Najadłam się sporo stresu czekając, aż torba Kuby zostanie skontrolowana. Na szczęście udało się! Celnicy byli bardzo wyrozumiali.





sobota, 19 maja 2012

Nowe życie Kiry


Kira – przyjazna suczka, mieszanka Pittbula z Amstaffem. Obcięte uszy sprawiają, ze wygląda nieco groźnie.


Jej historia zaczyna się w Hiszpanii. Od szczeniaka wychowuje się z pewną hiszpańską rodziną. Niestety, z powodu poważnych problemów finansowych, jej właściciele są zmuszeni oddać suczkę. Kira trafia w nieodpowiednie ręce. Jest wykorzystywana do nieustannego rozmnażania się.




Po jakimś czasie, razem ze swoją córką, znajduje miejsce w schronisku ARCA DE NOE w Albacete, z którym współpracuje organizacja Pittbull Rescue Spain. Obie mają szczęście, trafiają do ludzi, którym los bezdomnych psiaków nie jest obojętny. Kira otrzymuje imię Lore. Niestety, wówczas nikt nie ma pojęcia do kogo należały obie suczki. Z pomocą przychodzi Facebook.

Ria, zajmującą się bezdomnymi psami z Hiszpanii, umieszcza zdjęcia na profilu Ria Pittbull Rescue Spain, zarówno psów szukających domów, jak i tych już adoptowanych. Ktoś rozpoznaje na zdjęciu Kirę i dzięki temu znamy dziś jej historię. Pierwszy właściciel również dowiaduje się co przydarzyło się Kirze. Niestety, nadal nie jest w stanie się nią zajmować.

Na tym kończy się smutna historia przyjacielskiej suczki.

Obecnie właścicielką Kiry jest moja koleżanka, Polka mieszkająca w Finlandii. Dominika postanowiła adoptować Kirę. Skontaktowała się z Rią przez Facebook’a, wypełniła ankietę i 12 kwietnia czekała wraz z rodziną na lotnisku w Helsinkach, aby zabrać do domu swojego nowego pupila.




Kira szybko się przyzwyczaiła do nowych właścicieli, choć nie można powiedzieć, że wcześniejsze wydarzenia nie wywarły na nią wpływu. Charakterystyczne zachowanie można było zauważyć, kiedy razem z Dominiką wybrałyśmy się do sklepu czy do przedszkola. Ja czekałam z Kirą przed budynkiem, a ona wpatrzona w miejsce, gdzie zniknęła Dominika, nie chciała ruszyć się z miejsca.

Córka Kiry też miała szczęście. Wkrótce trafi do nowych właścicieli, również w Finlandii.









niedziela, 13 maja 2012

Jak to jest z tym alkoholem ...


W Finlandii pije się dużo. Na pewno nie jeden Fin mógłby stanąć w szranki z Polakiem. Polityka prohibicji raczej nie spełnia swojej roli. Ale jak ona właściwie działa?

W mniejszych sklepach czy supermarketach można kupić wyłącznie drinki i piwa, których zawartość alkoholu nie przekracza 4,6 %. Napoje wysokoprocentowe są dostępne jedynie w sklepach Alko. Co istotne, takie sklepy monopolowe nie są tak powszechne jak w Polsce. Ja np. w celu zakupienia wina muszę jechać do sąsiedniej dzielnicy.

Podczas jeden z takich wypraw z moim narzeczonym Kubą ujrzeliśmy niecodzienny (dla nas!) widok. Pod samymi drzwiami sklepu Alko zatrzymała się taksówka. Otworzyły się drzwi, a naszym oczom ukazał się pan, ewidentnie wstawiony. Typowy pijaczek o czerwonej twarzy. Tak, polityka socjalna Finlandii jest tak skuteczna, że taki człowiek, może pozwolić sobie na podróżowanie taksówkami. A i zapewne chętnie inwestuje w mocne trunki, niekoniecznie tanie wina. Warto też wspomnieć, że takie „pijaczki”, spożywają alkohol w osiedlowych barach. Nie tak jak w Polsce, pod sklepem czy w parku.

Wracają do sprzedaży napojów alkoholowych, muszę wspomnieć o tym, że obowiązuje całkowity zakaz ich sprzedawania w niedzielę. W soboty można zrobić zakupy do 18, a w dni powszednie do 20. Dotyczy to także stacji benzynowych, na których można dostać jedynie alkohole niskoprocentowe.

A jak piją Finowie i jak zachowują się po alkoholu? Bardzo różnie. Ale w moich oczach alkohol całkowicie ich zmienia. Na co dzień spokojni i zrównoważeni, po wypiciu kilku piw stają się głośni i mocno zwracają na siebie uwagę. Oczywiście, nie wszyscy się tak zachowują.

Pewnego razu miałam okazję bawić się na dyskotece w Helsinkach. Kiedy stałam w kolejce do baru, jakaś dziewczyna, stojąca obok mnie, coś do mnie powiedziała. Ja oczywiście (jak zwykle) rzekłam: "Sorry, I don’t uderstand”. Ona natomiast zaczęła mnie przepraszać, że na mnie wpadła i pytać co ma mi kupić w ramach przeprosin. Od razu jej powiedziałam, że nic się nie stało i że ja nawet nic nie poczułam. Ale ona mocno się upierała, więc darmowe piwko wpadło w moje ręce. To był akurat przykład sympatycznej Finki. Niestety, miałam też okazję widzieć wymiotującą w autobusie nastolatkę, czy też grupę pijanych, bijących się osób. Wyglądało to naprawdę groźnie. No cóż, jak widać, nie wszystkim alkohol służy.

piątek, 11 maja 2012

Praca w Finlandii


Skoro przebywam obecnie w Finlandii, czuję się zobowiązana do napisania czegoś na temat tego kraju. Zapraszam do czytania.

W ciągu kilku ostatnich lat zjawisko emigracji Polaków znacznie się nasiliło. Związane jest to, przede wszystkim, z otwarciem granic państw europejskich należących do Unii. Wiele osób uważa to za negatywny trend. Rzeczywiście, Polska traci wielu wykształconych obywateli na rzecz innych krajów Europy. Jednak, jeśli państwo nie daje im możliwości do rozwoju i godnego życia, nic dziwnego, że decydują się na emigrację. Nie jest to jednak wyłącznie negatywne zjawisko. Do pozytywnych aspektów można zaliczyć to, że dzięki zagranicznym wyjazdom Polacy poszerzają swoje horyzonty, zawierają znajomości z obcokrajowcami oraz uczą się obcych języków.

Najpopularniejszymi kierunkami polskiej emigracji są Niemcy, Anglia czy Holandia. Nie wiele osób zdaje sobie jednak sprawę z tego, że coraz częściej Polacy wybierają również inne kraje. Przykładem może być Finlandia. W serwisach będących internetowymi giełdami pracy, pojawia się coraz więcej ofert pochodzących z tego skandynawskiego kraju. Na zatrudnienie w Finlandii mogą liczyć, przede wszystkim, operatorzy maszyn, monterzy oraz spawacze. Dla pracodawców pochodzących ze Skandynawii najbardziej liczy się wcześniejsze doświadczenie na podobnych stanowiskach. Wykształcenie w tych zawodach często nie jest konieczne.

Inaczej wygląda sytuacja osób ubiegających się o pracę jako inżynierowie, na których jest duże zapotrzebowanie w Finlandii. Wówczas doświadczenie, wykształcenie oraz znajomość języka angielskiego są bezwzględnie wymagane.

W Finlandii Polacy pracują także w innych zawodach. Z zaskoczeniem obserwuje się fakt, że podczas załatwiania np. spraw urzędowych, można napotkać rodaka, pracującego w administracji. Nie są to jednak osoby, które zdecydowały się na emigrację kilka lat temu. W wielu przypadkach są to Polacy, którzy od kilkunastu lub kilkudziesięciu lat pracują i mieszkają w Finlandii. Założyli tam rodziny i utożsamiają się z tym krajem.

Finlandia znana jest z dobrze rozwiniętego systemu pomocy społecznej. Osoby, na stałe mieszkające i zatrudnione w tym kraju, mogą liczyć na finansową pomoc państwa w przypadku utraty zatrudnienia oraz na wsparcie podczas poszukiwania nowego miejsca pracy. Podatki czy opłaty za przedszkole są dostosowane do wysokości zarobków. Państwo pomaga również w znalezieniu mieszkania oraz, w razie potrzeby, w całości lub w części opłaca jego wynajem.

Każdy obcokrajowiec, posiadający stałe zameldowanie, a co za tym idzie stałe pozwolenie na pobyt, może mieć pewność, że państwo udzieli mu wsparcia w przypadku trudnej sytuacji materialnej. Niestety, w wyniku kryzysu, Finlandia zmuszona została do ograniczenia ilości wydawanych pozwoleń na pobyt stały. Obecnie, podpisując umowę na czas określony, obcokrajowiec otrzymuje jedynie pozwolenie na pobyt czasowy. W przypadku nieprzedłużenia umowy przez pracodawcę, jest zmuszony do znalezienia nowego zatrudnienia lub do powrotu do swojego kraju.

Nasi rodacy pracujący w Skandynawii cieszą się bardzo dobrą opinią. Pracodawcy doceniają ich pracowitość i profesjonalizm. Również sami Polacy są zadowoleni z pracy oraz poziomu życia w Finlandii, mimo że kraj słynie z wysokich cen żywności oraz mieszkań. Problemem dla Polaka może być jednak przyzwyczajenie się do zimnego klimatu panującego w tym kraju przez znaczną część roku. Niełatwe może okazać się również przyswojenie, trudnego dla Polaków, języka fińskiego.

wtorek, 8 maja 2012

Marketing na najniższym poziomie


Szukając konkretnych informacji w Internecie, czasem niemal wpadam w furię. Jak można tworzyć tak nieczytelne strony internetowe? Trafiając na taką "byle jaką" witrynę, bez zastanowienia ją wyłączam i szukam czegoś lepszego.

Czy managerowie firm lub ktoś, kto jest za to odpowiedzialny, nie zdają sobie sprawy z tego, ilu klientów tracą przez „olanie”, tak istotnej sprawy, jak przejrzysta i ciekawa strona internetowa? Zainwestowanie w profesjonalnego grafika na pewno nie należy do najtańszych, ale jestem całkowicie pewna, że się opłaci.

Nie mogę też znieść „profesjonalnych” stron firmowych, na których roi się od błędów ortograficznych, które aż kłują w oczy. Moja reakcja w takiej sytuacji jest podobna do poprzedniej, szybko opuszczam taką stronę.

Jeżeli mam skorzystać z usług jakiejś firmy, to na pewno nie wybiorę takiej, która nie przyłożyła się nawet do własnej strony internetowej. Zapewne jakość ich usług jest na podobnym poziomie. Takie „oszczędzanie” na specjalistach, którzy powinni zająć się profesjonalnym wykonaniem strony, nigdy nie przynosi zysku, ale tylko i wyłącznie straty. Osoby prowadzące własny biznes powinny mieć tego świadomość. 

poniedziałek, 7 maja 2012

Dajcie spokój Paniom z Jarzębiny



Niekończąca się dyskusja na temat piosenki "Koko Euro Spoko" nie daje mi spokoju. Mam już szczerze dość słuchania i czytania krytycznych opinii na temat tego utworu. Skoro to właśnie ta piosenka wygrała, to widocznie ludzie na nią głosowali. Niezależnie od tego, jakie pobudki nimi kierowały, utwór "Koko Euro Spoko" został hymnem reprezentacji Polski (a nie, jak wiele osób myśli, oficjalną piosenką Euro 2012).

Ja muszę przyznać, że piosenka szybko wpadła mi w ucho. Nie jestem jej wielką fanką, ale już nie raz złapałam się na nuceniu jej pod nosem. I właśnie taki powinien być hymn reprezentacji - wesoły i wpadający w ucho.  Wcale nie uważam, że ten utwór przyniesie nam wstyd. Sądzę, że wybór takiej piosenki przez Polaków świadczy o naprawdę dużym poczuciu humoru naszych rodaków. Myślę też, że dystans jaki mamy do siebie powinien imponować obcokrajowcom. W moich oczach, znacznie większy wstyd przynosi Polsce krytykowanie i robienie afery z powodu wyboru "Koko Euro Spoko" niż sama piosenka.

Zamiast upierać się, że hymn reprezentacji to "wiocha", powinniśmy cieszyć się, że wkrótce w naszym kraju odbędzie się tak prestiżowe wydarzenie, jak Mistrzostwa Europy.

A może by tak założyć bloga?


Mam na imię Ania. Niedługo kończę 23 lata, choć cały czas wydaje mi się, że mam 19. Na tyle się czuję, prawdopodobnie wyglądam na jeszcze mniej. Obecnie mieszkam w Finlandii, ale już niedługo wracam do Polski.

Skąd wziął się pomysł na bloga? Trochę z nudów, trochę z niepohamowanej potrzeby komentowania tego co dzieje się wokół mnie, ale też z ogromnej chęci pracy nad sobą i potrzeby rozwoju.

Czego możecie się spodziewać po moim blogu? Właściwie wszystkiego. Od komentowania bieżących wydarzeń po opowieści dotyczące mojej osoby. Jeśli coś zwróci moją uwagę, to na pewno się z Wami tym podzielę, niezależnie od tego, czy będzie to nowy, świetny utwór, afera polityczna czy jakiś genialny ciuch.

Pozdrawiam i zapraszam do czytania.